Zwolniłam kroku. Nic dziś nie jadłam przez tego pieprzonego kaca. Damon miał szczęście, że zniknął z mojego pokoju, zanim wróciłam. Znalazłam się w parku na głównej altance. Nikogo jednak tu nie było. To nie dziwne, bo pogoda jest do bani. Ciemne chmury, jakby gotowe żeby zalać deszczem ziemię i porywisty wiatr, który raz po raz targał mi włosy. Christian chciał się tu ze mną spotkać i choć na początku nie chciałam, zgodziłam się. Tylko dlatego, że już chciał po mnie przyjechać. Byłam ciekawa jak się wytłumaczy. Przecież rozumiałam jego ból z powodu straty, ale wczoraj prawie wybuchnął. Przymknęłam powieki i odetchnęłam.
VERSACE POV
Stała tam. Mała i bezbronna, ale o silnym charakterze. Miała na sobie białe buty na platformie, które dodawały jej wzrostu. Stała do mnie tyłem, więc spokojnie mogłem się zakraść tak, żeby nie zauważyła. Ostatni raz odetchnąłem i przybierając swój wyćwiczony kamienny wyraz twarzy, odwróciłem ją w swoją stronę. Zachowywaliśmy dystans pół metra. Spojrzałem na nią obojętnie. Miała podkrążone oczy, ale i tak była piękna.
-Hej - odezwała się cicho z zaszklonymi oczami.
-Nie witam się z tobą, bo przyszedłem się tylko pożegnać - rzuciłem.
Otworzyła usta, ale później szybko je zamknęła. Widząc, że próbuje zapanować nad łzami moje serce boleśnie się ścisnęło. Nie chciałem tego, ale musiałem ją porzucić, żeby nie stała jej się krzywda. Wczoraj o mały włos się powstrzymałem. Nie mogę z nią być świadom tego, że jestem zagrożeniem dla jej życia, dla niej. Poza tym postanowiłem sam zająć się Tayem. Przebywał w Kanadzie i łatwo było go dorwać. Powstrzymałem nerwowe przymknięcie powiek.
-Nasz związek był jedną wielką pomyłką. Fajna z ciebie laska, ale nie kocham cię. Wolę zaszaleć, wyjeżdżając z tego zadupia z dala od ciebie. W ogóle nie wiem czemu się tobą zainteresowałem... Może to przez te ładne oczka i ciałko? W każdym bądź razie zawijam się stąd i chciałbym sobie z tobą wyjaśnić, że to nie było nic poważnego. Na szczęście nie wylądowaliśmy w łóżku, więc zero zobowiązań i zbędnych wyrzutów sumienia. Tylko mnie nie szukaj, bo pewnie znajdę sobie jakąś inną do zabawy. Bye, Lightwood - powiedziałem wzruszając ramionami.
Ona tylko stała i patrzyła się na mnie tymi swoimi oczami. Nienawidziłem ich wtedy. Nienawidziłem tego wzroku, który rozrywał moje serce na kawałki. Gdybym nie był na to przygotowany, nie wytrzymałbym i wyznał jej prawdę. Zanim sobie poszedłem, posłałem jej szyderczy uśmiech. Lepiej byłoby, gdyby mnie znienawidziła, a później zapomniała... Nie chciałem, żeby cierpiała... przeze mnie. Zawróciłem na pięcie, pojawiając się przez nią.
-Chociaż wiesz co? Najbardziej podobały mi się twoje usta - stwierdziłem, ostatni raz ją całując.
Po chwili odsunąłem się i przecierając teatralnie wargi prawą dłonią, odszedłem szybkim krokiem. Poczułem, jak moje serce rozpada się na kawałki. Dusza rozrywała moje ego na strzępy. Moją prawa ręką znowu zaczęła boleśnie mrowić, a raczej to przeklęte znamię. Nie będę na nikim odreagowywał. Nie pobiję dziś nikogo. Muszę to ścierpieć, bo to moja wina. Orientując się, że mam mokre oczy, nerwowo je przetarłem.
To tak się umiera z miłości. To tak jest cierpieć za ukochaną. To przez to cholerne uczucie tak boli.
To tak jest ponownie wyrzucić z siebie wszystkie uczucia i emocje - pomyślała moja podświadomość.
KRÓTKO, ZWIĘŹLE, NA TEMAT I SMUTNO :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz