sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział XX

-Mamo! - zawyłam błagalnie.
-Nie, Darlin. Musisz ubrać coś eleganckiego - trzymała przy swoim.
Marszcząc ze złości nos, podreptałam na górę. Eleganckiego, tak? Wygrzebałam z szafki czarną, koronkową sukienkę z rękawami do łokci i założyłam ją na czarną bieliznę. Wsunęłam na nogi rajstopy, a z włosów splotłam idealnego kłosa sięgającego do połowy pleców. Wypuściłam pojedyncze kosmyki po bokach głowy i potuszowałam rzęsy. Myjąc zęby zerknęłam na telefon. Miałam jedno powiadomienie. SMS.
CH:Miłego wieczoru, kochanie. Lecę na siłownię i nie będę mógł się odzywać ;)
Uśmiechnęłam się i schowałam telefon do małej torebeczki na złotym łańcuchu. Kiedy zeszłam na dół mama już była gotowa.
-I widzisz, jak pięknie wyglądasz? - skomentowała moje przyjście.
Przewróciłam oczami i tradycyjnie ubrałam swoje białe trampki za kostkę. Na wierzch zarzuciłam czarny płaszczyk.
-Idziemy? - zapytałam obojętnym tonem.
-Taksówka już czeka - poinformowała mnie z uśmiechem.
Wyszłyśmy, zamykając za sobą dom. Zajęłyśmy tylne siedzenia. Mama wręczyła taksówkarzowi banknota i powiedziała, gdzie ma się udać. Jak się zorientowałam było to w samym centrum miasta w bogatej dzielnicy snobów. Jechałyśmy w milczeniu pod sam 'przystanek'. Widząc, że mama się denerwuje, pogłaskałam ją po ramieniu. Dom przed nami był znacznie większy od naszego i miał dodatkowe piętro. Stanęłam obok matki na kamiennej werandzie, a ona nacisnęła na dzwonek. Już po kilku sekundach mocarne drzwi otworzyły się i ukazał się w nich wysoki, szczupły mężczyzna o miłym wyrazie twarzy. Przywitał nas uśmiechem, a mamę pocałował w polik.
-Darlin, miło mi pana poznać - podałam mu rękę.
-Mark Stevenson, cała przyjemność po mojej stronie - uścisnął ją lekko.
Wprosił nas do środka. Będąc w dużym, jasnym holu zaczęłam rozpinać płaszczyk. Poczułam jak ktoś pomógł mi go ściągnąć. Odwróciłam się, doznając szoku.
-No proszę, kogo my tu mamy - powiedział ten sam nieznajomy chłopak z czytelni.
Uśmiechał się złośliwie, unosząc nieco brwi. Miał na sobie szare rurki, biały, obcisły tshert i czarną marynarkę. Tym razem jego kruczoczarne włosy były zaczesane do tyłu, co nadawało mu uroku.
-Damon Stevenson - przedstawił się z zamiarem złożenia pocałunku na mojej dłoni.
Ze zniecierpliwieniem wyrwałam ją z jego uścisku. Zaśmiał się.
-Darlin Lightwood - rzuciłam rozglądając się w poszukiwaniu matki.
Bez zastanowienia ruszyłam za dochodzącymi z nieopodal głosami. Znalazłam się w jadalni połączonej z kuchnią. Policzki mojej mamy były nieco zaróżowione, jak zawsze gdy się denerwowała. Zajęłam miejsce obok niej, ignorując obecność wpatrującego się we mnie Damona. Usilnie próbował zwrócić na siebie moją uwagę. Nieświadomie przewróciłam oczami. Właśnie wtedy dołączył do nas Mark. Wszyscy zaczęli jeść, więc podążyłam za ich przykładem.
-Jak podoba ci się dom, Darlin? - zapytał mężczyzna.
Spojrzałam na niego i sztucznie się uśmiechnęłam.
-Jest ładny i przestrzenny - odpowiedziałam wzruszając ramionami.
-Oh, ojcze dlaczego pytasz Darlin czy podoba jej się dom, skoro jeszcze go nie widziała? - wtrącił się Damon, udając przejętego.
Powstrzymałam się od zgryźliwej uwagi, ciągle uśmiechając.
-Masz rację. Zaraz po kolacji mój syn cię oprowadzi - mówiąc ostatnie zdanie zwrócił się do mnie.
Ten pomysł mi się nie podobał. Był intrygą chłopaka. Pokiwałam grzecznie głową i wróciłam do jedzenia.
-Spodziewałem się po pani wyglądzie, że ma pani bardzo ładną córkę, ale widząc ją przeszła wszelkie moje oczekiwania - odezwał się po chwili Damon.
Kęs tajskiego jedzenia ugrzązł mi w gardle, przez co się zakrztusiłam. Wzięłam szybki łyk wody cytrynowej, która była w mojej szklance.
-To bardzo miłe z twojej strony Damonie, ale moja córka nie znosi komplementów - poinformowała go uprzejmie mama.
Rzuciłam obojętne spojrzenie chłopakowi siedzącemu na przeciwko mnie. Unosił jedną brew i uśmiechał się lekko.
-Nie dziwi mnie to, bo pewnie słyszy je cały czas - stwierdził z nonszalancją.
-Damonie oszczędź sobie tych uwag, jeżeli Darlin sobie ich nie życzy - poprosił Mark.
Jego syn już się nie odezwał, ale nie przestał mnie obserwować. Nasi rodzice zaczęli toczyć zwyczajną rozmowę. Straciłam apetyt i zaczęłam się nudzić. Uważając, żeby mama tego nie zauważyła, wyciągnęłam z torebki telefon. Szybko napisałam smsa do Christiana i go wysłałam.
D: Odezwij się, jak wrócisz z siłowni ;)
Schowałam komórkę i odruchowo spojrzałam przed siebie. Damon świdrując mnie wzrokiem prowokacyjnie oblizał usta. Posłałam mu gniewne spojrzenie.
-Ojcze czy mógłbym już oprowadzić naszą nową lokatorkę? - zapytał chłopak odwracając głowę w jego stronę.
Na jego twarzy dostrzegłam wąską, długą bliznę, biegnącą od lewego łuku brwiowego, przez skroń do linii czarnych włosów. Odwróciłam wzrok.
-Jasne. Tylko bądź miły, Damonie - ostrzegł go całkiem poważnie.
Chowając swoją niechęć, wstałam żeby nie zrobić przykrości mamie. Chłopak obszedł stół i wystawił swoje ramię w nonszalanckim geście. Ujęłam je z nieco krzywym uśmiechem, a wtedy on wyprowadził mnie z pokoju. Dostaliśmy się na piętro schodami w odcieniu jasnego drewna.
-Co za zbieg okoliczności - odezwał się chłopak.
-Całe moje życie jest jednym wielkim zbiegiem okoliczności - skomentowałam wchodząc do wskazanego pomieszczenia.
Puściłam jego ramię i rozglądnęłam się. Była to mała, ciemna biblioteczka. Kilka regałów zapełnionych książkami i pięć foteli idealnie dopasowanych do nastroju wokół kwadratowego stolika w centrum pomieszczenia. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Nie wyglądasz na taką, co lubi czytać - powiedział chłopak.
-Mam to gdzieś - wzruszyłam ramionami.
-Ale na pewno lubisz zaszaleć - dodał.
Poczułam jak za mną staje. Położył swoją prawą rękę na moim biodrze i ścisnął je lekko. Gwałtownie odwróciłam się w jego stronę i agresywnie strzepnęłam jego dłoń.
-Trzymaj łapy przy sobie, bo ci dowalę - wycedziłam z wściekłością. Mierzyłam go wzrokiem, kiedy on tylko się uśmiechnął.
-Nie chcesz zobaczyć reszty tego ładnego, przestrzennego domu? - zaszydził.
Zignorowałam jego zaczepkę i wzięłam uspokajający wdech.
-Pokaż mi lepiej mój pokój - poleciłam.
Arogancki snob o dziwo mnie posłuchał i zaprowadził piętro wyżej. Od korytarza odbiegało troje drzwi. Uchylił pierwsze na początku korytarza, które były białe i przepuścił mnie przodem. Pomieszczenie było względnie duże i dobrze oświetlone przez okno w dachu. Pomyślałam, że zawsze chciałam mieszkać na poddaszu. Dwie ściany przy oknie były grafitowe, a pozostałe dwie białe, co dawało razem świetny efekt. Pod stopami na całej długości kwadratowej rozciągał się włochaty, fioletowy dywan. Łóżko było dwuosobowe z białymi poręczami u wezgłowia i nóg, przykryte grafitową pościelą. Miałam dwie wielkie szafy w kolorze jasnego pomarańczu oddzielone od siebie lustrem, a od jednej z nich odchodziło biurko w takim samym kolorze. Odnalazłam wzrokiem jeszcze regulowane krzesło biurowe na kółkach i dwie fioletowe poduszkowe pufy, takie same jak u Christiana. Podobało mi się nawet bardziej niż w moim starym pokoju. Jedyne czego było mi szkoda to mojej toaletki z lusterkiem i wiszącego fotela od Jasona.
-Mark ma niezły gust - wymsknęło mi się.
Chłopak zaśmiał się gardłowo, a ja nieco się speszyłam przez wypowiedzianą na głos myśl.
-To nie mój ojciec, tylko ja tu urządziłem - powiedział rzucając mi wyzywające spojrzenie.
Cholera, ale wtopa. Nie wiedziałam jak się zachować.
-Ymm... dzięki - bąknęłam tylko.
-Damon Stevenson zawsze do usług - mrugnął do mnie.
Przewróciłam oczami, co wywołało na jego twarzy tajemniczy uśmiech.
-Kolejne pomieszczenie to nasza wspólna łazienka - zaakcentował jedno słowo.
Powstrzymałam opadnięcie mojej szczęki do samej ziemi. Przybrałam obojętny wyraz twarzy, nie chcąc pokazać mu jak bardzo nie chcę dzielić z nim czegokolwiek.
-A pomieszczenie na końcu korytarza? - zapytałam beznamiętnie.
-To mój pokój. Wstęp wzbroniony chyba, że w nocy w indywidualnych przypadkach - odpowiedział, wulgarnym gestem poprawiając pasek dżinsów.
-Idiota - skomentowałam wychodząc z pokoju.
Wróciłam jak najszybciej do kuchni, żeby być z dala od tego bezczelnego osobnika płci męskiej. Chętnie opowiedziałabym o nim Christianowi, ale postanowiłam, że tego nie zrobię. Podejrzewałam jakby się wtedy zachował i czuł.
-Zdecydowanie piękny dom - powiedziałam z nutką sarkazmu i usiadłam obok matki.
Dorośli zwrócili na mnie swoją uwagę.
-Jak podoba ci się twój pokój? - zapytał Mark uśmiechając się ciepło.
Jak taki miły gość mógł mieć za syna takiego dupka?
-Muszę przyznać, że jest niesamowity. Sama nie wpadłabym tak w swoje gusta - odpowiedziałam.
-Mój syn ma niechybny talent do projektowania wnętrz i architektury przestrzennej - przyznał nieśmiało mężczyzna.
Posłałam mu sztuczny uśmiech, ale pewnie nawet tego nie zauważył. Siedziałam z nimi jeszcze dwie godziny i mimo, że nie słuchałam ich rozmowy, gdy tylko na mnie spojrzeli, uśmiechałam się jak słodka idiotka. Syn Marka ciągle się nie pojawił, co było jedynym pocieszeniem. Po wszystkim pożegnałyśmy się i wróciłyśmy do domu taksówką. Mama powiedziała, że ma jutro wolne i z ekipą przeniosą moje już spakowane rzeczy do nowego domu. Zaproponowała też, że zawiezie mnie rano do Miejscowego Ośrodka Kultury na co jej chętnie przyzwoliłam. Docierając do domu umyłam się i przebrałam w piżamę. Około 21.00 napisałam smsa do Christiana.
D: Idę już spać. Jutro całkowicie się przeprowadzamy. Mama jednak sprzedała komuś dom. Zobaczymy się jutro o 14.00 w książkawiarni jeżeli chcesz. Dobranoc ;)
Nie czekając na odzew odpłynęłam w krainę koszmarów, z których jeden był o ojcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz