sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział XIX

-Jest naprawdę dobry - stwierdził Christian, przyglądając się projektowi.
Kiedy skończył go kartkować, odłożył tematyczne kartki spięte w książkę na biurko. Skończyłam pracę w środę przed 20.00. Usadowiłam ją w czarnej teczce Christiana i z zadowoleniem schowałam do półki. Byłam równie zmęczona, jak wczoraj.
-Dziękuję - powiedziałam sadowiąc się na kolanach chłopaka.
Bujał mnie w fotelu, obejmując w pasie.
-Nie ma za co, skarbie - odezwał się, całując mnie w czubek głowy.
-Z tego wszystkiego zapomniałam ci coś powiedzieć - rzuciłam prostując się.
-Co takiego? - zapytał marszcząc brwi.
Przygryzłam wargę, którą niemal natychmiast uwolnił kciukiem prawej dłoni. Uśmiechnęłam się.
-Przeprowadzamy się do nowego partnera mamy - strzeliłam prosto z mostu.
Poczułam jak jego mięśnie się napinają, jednak nie dawał po sobie tego poznać.
-Spokojnie. To gdzieś w mieście, jak mniemam - powiedziałam.
Posłał mi przepraszający uśmiech.
-Kiedy? - zapytał, rozluźniając się.
-Nie wiem. W piątek idziemy na kolację zapoznawczą. Mama działa szybko, więc do końca kolejnego tygodnia powinnyśmy tam być - stwierdziłam.
-Co zrobi z tym domem? - wypytywał.
-Pewnie go sprzeda - powiedziałam wzruszając ramionami.
Myślałam, że zada mi kolejne pytanie, ale zamiast tego, przysunął mnie do siebie i delikatnie pocałował.
-Ja też chciałem ci coś powiedzieć - odezwał się, odrywając od moich ust.
Posłałam mu pytające spojrzenie. Miałam wrażenie, że droczy się ze mną długo nie odzywając, ale się myliłam. W jego czekoladowych oczach dostrzegłam smutek.
-Nie chciałem poruszać tego tematu, ale ciągle siedzi mi w głowie - wyznał nie kryjąc zdenerwowania.
Zorientowałam się co ma na myśli i nie podobało mi się to. Westchnęłam, spuszczając wzrok.
-Tylko nie nazwij mnie zdewastowaną, patologiczną, ćpunką z mafii, która była na skraju załamania nerwowo-depresyjnego - prychnęłam.
Christian zmusił mnie, żebym spojrzała mu w oczy, podnosząc moją brodę. Czułam ból. Emocjonalny ból powstały przez wspomnienia.
-Nigdy bym tego nie zrobił - powiedział przez zaciśnięte zęby.
Przymknęłam powieki, chcąc pohamować nadchodzące łzy. Żeby mi się to udało musiałam długo siłować się z własną sobą.
-Darlin spójrz na mnie, proszę - wyszeptał chłopak.
Powoli otworzyłam zaszklone oczy. Nie miałam siły chować przed nim uczuć, więc mógł czytać z mojej twarzy. Sam był przejęty, co mnie zdziwiło.
-Przeczytałeś pamiętnik. Nie rozumiem, dlaczego nadal tu ze mną jesteś - wyznałam, badając jego reakcję.
-Mówiłem, że nie obchodzi mnie co było wcześniej, ale to nie prawda. Chcę wiedzieć o tobie wszystko... Znać nawet najbardziej bolesny szczegół z twojej przeszłości. Gdy czytałem ten pamiętnik byłem... cholernie wkurwiony. Bo jak można było nie zauważyć co się z tobą działo i temu nie zapobiec? Jak można było twierdzić, że jest okej, kiedy rozrywało cię od środka? Jedyne czego żałuję to... Kurwa to, że nie mogłem przy tobie wtedy być. Tak... Żałuję właśnie tego, że nie poznałem cię wcześniej i nie ochroniłem od tego całego syfu - powiedział ściszając głos.
Zaparło mi dech w piersiach. Jego słowa... Było w nich tyle szczerości, bólu, wyrzutu i... miłości? Zdałam sobie sprawę z tego, że przez dłuższy czas nie oddycham. Wznowiłam pracę swoich płuc.
-Kocham cię, Versace - te słowa same wyrwały się z moich ust.
Zanim zdążyłam jeszcze coś powiedzieć, przycisnął swoje pożądliwe, ciepłe wargi do moich ust i zaczął mnie całować. Nie tak delikatnie jak wcześniej, ale pewniej i erotyczniej. Wplotłam palce w jego gęste, miękkie włosy i lekko pociągnęłam za ich końcówki. Myślałam, że chłopak jęknie, ale z jego ust wydobyło się ciche warknięcie. Przeniósł swoje rozgrzane wargi na moją szczękę i złożył wzdłuż jej linii pięć mokrych pocałunków. Później całkowicie się odsunął.
-Dość, bo zaczynam się napalać - wysapał, uśmiechając się łobuzersko.
Zarumieniłam się, co na pewno zauważył. Powoli ześlizgnęłam się z jego kolan i ruszyłam do łazienki. Wzięłam jeden z tych dłuższych prysznicy, które miały mnie odprężyć. Wróciłam po dwóch kwadransach do pokoju w piżamie i turbanie na głowie. Christian leżał rozwalony na łóżku.
-Nie za wygodnie ci? - zaśmiałam się, wycierając włosy ręcznikiem.
-Wygodniej byłoby gdybyś położyła się obok - przyznał.
Wiedziałam, że ma na ustach ten swój słodki, dziecinny uśmiech. Ułożyłam ręcznik na kaloryferze, żeby wyschnął i zgasiłam światło.
-Masz ochotę zostać na noc? - zapytałam wdrapując się na łóżko.
Przysiadłam obok umięśnionego ciała chłopaka.
-A twoja mama? - zdziwił się.
-Nie będzie jej na noc. Przeniosła z ekipą rzeczy ze strychu, garażu i pokoju Jasona, zostając na noc u swojego partnera - wytłumaczyłam.
-To dobrze się składa, bo nie mam siły wstać - zaśmiał się.
-Rozbierz się i chodź spać - poleciłam, ziewając.
-Chcesz żebym się rozebrał? - parsknął głośno.
Przewróciłam oczami, czego nie mógł zobaczyć.
-Żebyś się nie ugotował, głuptasie - poprawiłam go dźgając w bok.
-Więc chyba sama musisz mnie rozebrać - stwierdził.
Podobał mi się jego zabawny humor. Nie odpowiadając, chwyciłam za skrawek jego swetra i zręcznie zdjęłam go z niego. Ubranie wylądowało na fotelu.
-A spodnie? - zapytał zaczepnie chłopak.
-Zrób z nimi co chcesz - stwierdziłam przykrywając się kołdrą.
Usłyszałam szum, co oznaczało, że jednak ściągnął te cholerne spodnie. Dołączył do mnie, odnajdując swoimi zimnymi dłońmi moje ciało i przyciągnął je do swojego rozgrzanego. Poczułam przyjemne dreszcze i gęsią skórkę.
-Dobranoc, łobuzie - usłyszałam nieopodal swojej twarzy.
-Dobranoc, dupku - ziewnęłam.
Zawiódł mnie nie reagując na to jak go nazwałam. Przyczyna była jedna - zasnął. Z trudem przecisnęłam rękę na jego nagi tors, ale musiałam poczuć bicie jego serca. Uśmiechnęłam się, kiedy wydał z siebie cichy pomruk. Moje zmęczenie wzięło górę mimo jego rozpraszającej bliskości i już po chwili usnęłam.
Dwa rozdziały w jeden dzień. Może jakaś nagroda? :) P.S. żyjecie tam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz